Rozdział 29.1

Nieczęsto mogliśmy się nacieszyć prywatnością i swobodą. Nie umiałem długo wytrzymywać w jego obecności bez chociażby subtelnego dotknięcia go. Czasem myśli krążyły wokół tego, by po prostu zrobić to w szkolnej toalecie. Nie raz zdarzało się kogoś nakryć w szkolnej toalecie, ale jeszcze nigdy nie nakryto w kiblu pieprzącej się pary gejowskiej. Wtedy to dopiero szkoła by zasłynęła, choć z niejednego już miała wyrobioną opinię.
Dlatego tak dobrze było znów całować jego usta. Muskając jego wargi z większą zachłannością niż zwykle, przeniosłem go do pozycji leżącej. Kiedy się nad nim nachylałem, językiem wtargnąłem do wnętrza jego jamy ustnej, powolnie namawiając jego język na wspólny taniec. Było nieprzyzwoicie, lubieżnie i podniecał mnie fakt, że Marcin dychał mi prosto w usta. Nietrudno było zgadnąć, że jemu też to się podobało i chciał kontynuacji, mimo że był zmęczony. Złapał mnie za przedramię, a drugą dłonią objął za kark, przyciskając mnie bardziej do siebie. Po dłuższej chwili oderwałem się od niego na moment, byśmy obydwoje mogli zaczerpnąć powietrza.

- Dzisiaj zrobię tobie dobrze. - powiedziałem niskim tonem głosu, kiedy dłonią sięgnąłem jego pasek od spodni. Marcin posłał mi zachęcający i szyderczy uśmiech, jakby wyjątkowo dla takiej chwili jego zmęczenie uleciało. Sam chwycił mnie za dłoń, która już zdążyła rozpiąć rozporek i zaczął prowadzić ją w stronę swojego krocza. - Widzę, że nie ty jedyny czekałeś... - zaśmiałem się pod nosem.
- Cholernie. - odpowiedział przyciszonym głosem i przymknął powieki, czując, jak dłoń delikatnie i powoli przesuwała się od podbrzusza w stronę krocza. Sam ponaglał mnie wzrokiem, ale ja celowo się hamowałem. - Nie drażnij się ze mną. - mruknął nieco surowo. Uśmiechnąłem się kącikiem ust.
- Chcę zatrzymać chwilę i się nią nacieszyć.
- Ciesz się nią szyb-- - urwał, kiedy w końcu moja dłoń dotarła do celu i zaczęła delikatnie masować jego męskość. - ...ciej. - dokończył już drżącym głosem.
Nie lubił wstępnych gier, za to ja lubiłem patrzeć na jego rozdrażnienie na twarzy. Rozpocząłem zabawę z jego członkiem z początku dość wolno. Przybliżyłem twarz do jego i znów zacząłem pocałunek z językiem w roli głównej. Czułem przyspieszony oddech Marcina, jak i jego drżenie ciała czy też lekkie spinanie mięśni się pod wpływem intensywnych ruchów, które wkrótce przyspieszyłem.
- Ch-chwila... - wydyszał, odrywając się na moment ode mnie. Dłonie Marcina spoczęły na moim rozporku i drżącymi ruchami, uwolnił moją męskość, która nabrzmiewała na widok podnieconego bruneta. Westchnąłem głęboko i zadowolony spojrzałem w oczy Marcinowi, który sam wlepił we mnie na chwilę rozpalony wzrok. Jego policzki były pokryte delikatną czerwienią. Oparłem się czołem o poduszkę tuż obok jego głowę.
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptałem mu prosto do ucha, po czym zdobyłem się na ponowne nachylenie się nad nim i pocałowanie go w usta. - Wiesz... Chciałbym usłyszeć to też od ciebie. - wydyszałem, czując intensywne ruchy ze strony Marcina. Odchyliłem się, by ujrzeć w jego oczach nieco inny błysk w oczach. Po chwili poczułem lekkie szarpnięcie. Jedno mrugnięcie, a ja już leżałem na plecach na łóżku, a Marcin właśnie nachylał się nade mną i moją dłoń przyłożył do swojego biodra.
- Powiem. - mruknął. - Dzisiaj to ja cię zadowolę. - dodał, wyraźnie podkreślając słowo "ja". Za zachętą bruneta, obiema rękami pomogłem mu zsunąć z niego spodnie i bokserki, przejeżdżając po jego pośladkach.  Marcin już sam się pozbył koszulki w bardzo szybkim tempie. Poczułem, jak wsunął dłonie pod moje ubranie, a ja wyciągnąłem ramiona, by pomóc mu pozbycia się ciuchu. Wtedy wpił się w moje usta, a ja chwyciłem go mocno za jego nagie plecy, przyciskając do siebie. To trwało tylko chwilę. Marcin oderwał się ode mnie i bez wstępnych gier zsunął się nieco w dół, łapiąc pewnie mojego penisa w dłoń. Podparłem się z tyłu na łokciach, spoglądając jak brunet bierze go do swoich ust. Czując jego ciepłe wargi na swoim penisie wziąłem większy wdech, poddając się jego umiejętnej technice. Językiem drażnił jego końcówkę. Następnie przeszedł do ruchów swoją głową, a ja odchyliłem lekko głowę i czerpałem z tego przyjemność, wzdychając co jakiś czas i lekko napinając mięśnie w nogach. Przez zmącony umysł przez chwilę pomyślałem o tym, gdzie się mógł tego nauczył, ale szybko zgasiłem tę myśl, bo nie prowadziła do pocieszającej odpowiedzi. Przeniosłem na niego swoje zamglone spojrzenie, czując już dyskomfort.
- Marcin... - wysapałem, na co brunet posłał mi krótkie spojrzenie i wyjął mojego członka ze swoich ust. Potem otarł się o mnie, podnosząc się lekko i ostrożnie usiadł na mnie, wpuszczając mojego penisa do swojego wnętrza. Czując jak ciepłe wnętrze zaciska się na mojej męskości, opadłem całkowicie na łóżko, obserwując twarz Marcina, na której przez moment pojawił grymas bólu. - Mamy niewiele czasu... - wymamrotałem. Robiliśmy to w dzień i niedługo przed powrotem moich rodziców. Coś z serii: jak zapewnić sobie dawkę adrenaliny podczas seksu.
- Wiem... - wyszeptał i nachylił się nade mną, w tym samym momencie, obaj zgranie zaczęliśmy poruszać swoimi biodrami. Pogrążyliśmy się w kolejnym, pełnym pożądania pocałunku, kiedy obaj mieliśmy zdecydowanie przyspieszone oddechy. Marcin sapał i jęczał prosto w moje usta, a moje uszy chłonęły z przyjemnością te dźwięki.
- Kocham cię. - usłyszałem tuż przy swoim uchu, kiedy brunet już nie potrafił odwzajemniać pocałunku. Oparł się czołem o moje, a ja zamruczałem pod nosem. Chciałem zatrzymać tę chwilę, kiedy byliśmy połączeni. Dłoń zacisnąłem na jego penisie, chcąc dostarczyć mu jeszcze więcej przyjemności, a on, w zamian za to, jękną z rozkoszy. Drugą chwyciłem go za policzek  zmusiłem do tego, by na mnie spojrzał.
- Jesteś cholernie podniecający... - wyszeptałem i znów złączyłem nasze usta, a brunet zdążył jedynie w odpowiedzi znów jęknąć. Byliśmy spoceni, poddani podnieceniu, które coraz szybciej wzrastało. Wkrótce obaj szczytowaliśmy, czując ucisk na podbrzuszu, zacząłem wykonywać mocniejsze ruchy. Niedługo potem doszedłem, a Marcin chwilę potem, kiedy poczuł jak wypełniłem jego wnętrze. Przed moimi oczami mignął mi obraz niezwykłego podniecenia na twarzy bruneta, który w ten czas wygiął się do tyłu. Wypuścił z siebie powietrze, a następnie opadł na mnie, opierając się czołem o moje ramię. Wciąż będąc jeszcze ze sobą złączeni, leżeliśmy tak przez moment, ciesząc się wzajemną bliskością. Jeszcze dyszeliśmy, a do mnie powoli docierała świadomość z tej chwili. Wlepiłem wzrok w sufit i objąłem mocno Marcina.
- O cholera... - wymamrotał.
- Hm? - spojrzałem na niego, kiedy ten wciąż był we mnie wtulony. - Ej, pokaż się. - mruknąłem, kładąc dłoń na jego policzek, chcąc zmusić go do podniesienia głowy i spojrzenia w moją stronę.
- To było... - zaczął. - Nie. Jest jasno... - mamrotał pod nosem.
- No właśnie dlatego chcę cię zobaczyć.
Usłyszałem westchnięcie, ale ostatecznie Marcin podniósł głowę, ukazując swoje lekko zarumienione oblicze.
- Jesteś --
- Uroczy? Słodki? - spytał znudzonym głosem.
- ... Zajebisty.
- Co? - zaśmiał się krótko.
- No zajebisty. Pod każdym względem. Skoro nie uroczy, nie słodki, to po prostu zajebisty. - wyjaśniłem z głupawym i błogim uśmiechem na ustach, na co brunet zamrugał intensywnie.
- Jesteś dziwny, ale w sumie... Taka romantyczność mi odpowiada. - powiedział dość luźno i zaśmiał się słabo, po czym podniósł się. - A teraz trzeba się ogarnąć, zanim twoi rodzice przyjdą. - zszedł ze mnie i skierował się po swoje ciuchy, a następnie do toalety. Na szczęście nic na łóżku nie zostało ubrudzone, poza nami samymi.

Wstałem i poszedłem za Marcinem, chcąc zwyczajnie się umyć. Spoglądałem na tyłek bruneta, zwracając też uwagę na fakt, że chodził w kulawy sposób. Moje myśli mimowolnie uciekały do sytuacji w domu bruneta, a między innymi do faktu, że był nie raz pieprzony przez swojego własnego ojca. Odganiałem zawzięcie te myśli, w końcu oboje mieliśmy ich dosyć.
~ Jak się czujesz z faktem, że jesteś z chłopakiem, który był pieprzony przez swojego własnego ojca?
Cichy głosik zadał mi to pytanie, jakbym wcześniej o tym nie myślał. W trakcie, kiedy się obmywałem, zamilkłem, popadając w totalną refleksję. Zawiesiłem wzrok na ubierającym się Marcinie, który z czasem to zauważył.
- Co jest?
- Nic. Nie, nic nic, serio. - pokręciłem głową, odwracając od niego wzrok. - Tylko po prostu zastanawiam się nad... Czymś.
- Huh? Czym. - wyprostował się i oparł się o framugę łazienki obserwując, jak ubierałem koszulkę.
- Dobra, skoro mamy być dorośli... Mam pytanie co do twojego ojca. - powiedziałem, chyląc głowę w dół, oczekując negatywnej reakcji Marcina. Ten spojrzał na mnie chłodno, ale nic poza tym. - Czy zdążył ci TO zrobić odkąd my... Wiesz. - nie wiedziałem jak ugryźć temat, a brunet przybrał surowych rys twarzy.
- Raz. Jakiś czas temu. - odpowiedział po dłuższej chwili, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- A wtedy jak do ciebie dzwoniłem?
- Nie... Wtedy... Wtedy nie. - tutaj już przeczesał włosy. - Wpadł na kolejny genialny pomysł i wynajął kogoś, kto zrobił nam z ukrycia zdjęcia jak łapiemy się za ręce. - kontynuował. Otworzyłem szerzej oczy i zmarszczyłem brwi. - Szantażował mnie, że mam się z tobą nie spotykać, bo inaczej te zdjęcia ujrzą światło dzienne. Po raz pierwszy straciłem nad sobą panowanie, a ostatecznie wyglądało to tak, że ja mu groziłem nożem. - powiedział to wszystko nagle obojętnym tonem, nie spoglądając w moją stronę. Czy na pewno chciałem to wiedzieć? Wlepiłem w niego swoje spojrzenie i przez moment nie wiedziałem co powiedzieć. - Nic mi nie zrobił, ani ja jemu, spokojnie... Ale czuję, że szykuje coś grubszego, nie wiem kiedy. - zacisnął szczękę. - Dlatego muszę pojechać na tę wycieczkę... - spojrzał na mnie i otworzył usta, jakby miał coś powiedzieć, ale zaraz potem je zamknął. Podszedł do mnie powoli i przybrał nieco inny wyraz twarzy. Bardziej... Błagalny? - Przepraszam cię, że musisz tego słuchać, ale chciałeś.
- On jest chory... Totalny pojeb. - powiedziałem, w ogóle nie przejmując się ostatnimi słowami Marcina. Mój wzrok przez moment błądził po małym pomieszczeniu toalety, ale po chwili otrząsnąłem się ze wzrastającej we mnie złości i nienawiści, po czym spojrzałem na Marcina, którego twarz pokrył żal. Spuścił głowę, ale ja szybko chwyciłem go dłonią za podbródek. - Będzie dobrze.
- Wierzysz w to?
- Tak... - skłamałem. Sam miałem wątpliwości, które z dnia na dzień się pogłębiały.
- Adrian, nie musisz się ze mną spotykać, jeśli cię to przerasta. - zaczął tak od razu, sam kładąc dłoń na moim policzku.
- Nie, nie, nie, nie. - pokręciłem głową. - To wymaga czasu, później już będzie dobrze. Tylko skończymy szkołę. Nie patrz na mnie tym smutnym wzrokiem, proszę. - jęknąłem. - Marcin, będzie dobrze. Przeciwstawiłeś mu się, jestem z ciebie dumny. - złapałem go za ramiona, spoglądając mu uważnie w oczy. - Może się ciebie przestraszył i da ci spokój. - pogładziłem go po materiale od koszuli. Tak było najlepiej. Mówić, że będzie dobrze.
- Dobrze. - mruknął niepewnie. - Nie, masz rację. - pokiwał głową, unosząc bardziej podbródek. Cieszyło mnie to, że choć trochę dodałem mu otuchy. Przyciągnąłem go do siebie i wtuliłem. Wtedy zobaczyłem jak kątem oka mignęła jakaś postać. Kobiecina w blond włosach szybko zniknęła za ścianą w kuchni, która była blisko wejścia do łazienki. Później wychyliła się zza framugi.
- Marcin zje z nami obiad? - spytała, zastając nas owszem, objętych, ale zupełnie na sam ten fakt nie reagując.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz