Rozdział 2

W sumie nie powinno było mnie to zdziwić. Nie raz u mnie nocował, przeważnie wtedy, gdy wyciągałem go na grubsze imprezy. Wiem jedynie tyle, że nawet on jako pełnoletni nie może spotkać się ze zrozumieniem ze strony rodzica, a przecież każdy musi czasem trochę popić. Mimo że brzmiało to jak błahostka za każdym razem z jego ust, jego mina na to nie wskazywała. Skoro aż tak się bał, to musiało o tym świadczyć, że wcale nie było to takie małostkowe, jak każdy mógłby stwierdzić.
Po prostu Marcin nigdy nie nocował u mnie na trzeźwiaka (no dzisiaj jest na trzeźwo, prawie... Ale dużo nie wypiliśmy), to raz. Dwa - Marcin nigdy nie pytał o to w formie prośby, a po trzy - jego oczy aż wołały o pomoc. To jeszcze bardziej mnie skruszyło i oczywiście zatkało.
- Yyy... No pewnie, że możesz. Ej, wiesz, że zawsze możesz do mnie wpaść, zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedziałem w końcu, przyglądając się jego twarzy. Ten, słysząc to, stał się spokojniejszy, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
- Dzięki... - wymamrotał i ruszył pierwszy w stronę mojego domu.
- Tej, Marcin, ojciec nie pozwala ci nawet choć trochę popić?
- Też, ale... Nie o to chodzi. - odpowiedział, a ja dorównałem mu kroku w tym samym momencie.
- Więc pamiętaj, że na miejscu masz mi wszystko odpowiedzieć. - dodałem z cichym westchnięciem. - Czekaj, wstąpię jeszcze do monopolowego, ułatwimy sobie rozmowę. - klepnąłem go lekko w ramię i weszliśmy razem do sklepu, wybierając jedno z najtańszych piw. Nie było mnie już stać na jakieś lepsze.
Wróć.
Mając obok siebie dwa piwa po pięć złoty, a czteropak w promocji, to wiadome, że wybrałbym czteropak.
Gdy już wreszcie kupiłem nasz ekwipunek, skierowaliśmy się w ciszy w stronę mojego mieszkania. Rodzice rzadko byli w domu, więc miałem na co dzień spokój. To nie tak, że mi ich nie brakuje, ale im starszy jestem, tym bardziej ta potrzeba przebywania z nimi zanikała.
- Starych nie ma na chacie. - rzuciłem luźno, kiedy otworzyłem drzwi i wszedłem, a Marcin tuż za mną.
- Jak zwykle. - dorzucił, cicho śmiejąc się pod nosem.
- Taaa... - skierowałem się do pokoju, gdzie leżała moja paczka papierosów. Zrzuciłem plecak  z pleców i wyjąłem wcześniej kupiony czteropak, rozwalając go i wyciągają dwa piwa. Podałem jedno Marcinowi.
- Lubię twój dom. - rzucił tak nagle. Podniosłem na niego wzrok. - Jest tu cicho. Nawet jeśli twoi sta... Znaczy, rodzice są w domu. - powiedział, po czym wziął kilka łyków pod rząd. Patrzyłem na niego oczekując kontynuacji, ponieważ słownie nie chciałem już na niego naciskać. Miałem tylko nadzieję, że wywiąże się ze swojej obietnicy. - Czekaj, daj mi chwilę, powiem ci jeszcze dzisiaj. - powiedział to z wymuszonym uśmiechem, ja natomiast skrzywiłem się nieco i westchnąłem.
- Gramy w coś czy oglądamy i co oglądamy?
- Możemy grać, a potem coś oglądać. Albo na odwrót. - spojrzał na mnie. - Możemy też  oglądać różne, ciekawe rzeczy. - wyszczerzył się nieco, na co odpowiedziałem mniej więcej tak samo. Różne i ciekawe rzeczy? Różne i ciekawe cipki pieprzone przez męskie fiuty. Na takie propozycje nie byłem przygotowany, ale nie dałem po sobie niczego poznać. To nie tak, że nie mógłbym tego oglądać, bo pewnie bym się zmusił, ale... Nie wykrzesałbym z tego typowo męskiej przyjemności z oglądania i wtedy co by się stało, gdyby jakimś cudem on to zauważył?
- To poszukaj czegoś, a ja pójdę do kuchni po coś do żarcia. - bez zastanowienia skierowałem się do tego pomieszczenia. Oprócz wątpliwości związanych z tym, że nie podniecał mnie heteroseksualny seks, to dręczył mnie fakt, że byłem niemiłosiernie głodny jak po spaleniu dość dużej ilości zioła. Wziąłem się za robienie kanapek. Z szafek wyciągnąłem również jeszcze nieotwartą paczkę chipsów. Po dwudziestu minutach wróciłem z talerzem i paczką w dłoni.
- Yyy... Adrian? - stawiając talerz na stole, przeniosłem pytający wzrok w stronę Marcina, który wyraźnie był czymś zaskoczony, siedząc przy moim komputerze.  Zmarszczyłem brwi i szybko podszedłem, kiedy ujrzałem jedną z moich najczęściej odwiedzanych ostatnio stron internetowych.  Marcin nie spoglądał na mnie, ani ja na niego.
- Grzebałeś mi w historii? - spytałem odruchowo i na pozór absolutnie nieprzejęty.
- Przywróciłem poprzednią sesję odruchowo i... Yyy, bo wiesz... Ten.
W głębi duszy naprawdę chciałem, by do  tego nie doszło. Poczułem się jak w jakimś filmie. W filmach zawsze się tak dzieje. Albo w moim życiu, bo złośliwość rzeczy martwych albo ta siła wyższa jak zwykle robią mi na przekór. Przyłożyłem dłoń do czoła nerwowo. Milczałem przez dłuższą chwilę. "Tak, jestem gejem", tak mogłem odpowiedzieć, ale te słowa nie potrafiły przecisnąć się przez moje gardło. Uważałem, że nigdy nie będę musiał wyjawić swojej orientacji osobom niepowołanym, a jedną z nich był właśnie Marcin. Nie potrzebowałem o tym mówić, bo zwyczajnie mnie to nie dręczyło. Żyłbym w ukryciu. Plan legł w gruzach.
- Ty jesteś...?
- ... Nie, nie jestem. - słowa same tym razem się wyrwały z ust. Marcin przeniósł na mnie wzrok.
- To po co...
- Po to kurwa. Chuj ci do tego. - warknąłem. - Zastanawiałem się po prostu nad tego typu sprawami, ale to o niczym nie świadczy. Nie rób ze mnie pedała. Sam pewnie się zastanawiałeś jak to jest, kiedy ruchają się lesbijki a kiedy geje. To ja sobie sprawdziłem, jak to jest na jednym porno i chuj. - obróciłem nagle sytuację, jakby coś we mnie wstąpiło.  Patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, jakby był zaskoczony moją wybuchowością. W sumie... Czy to był faktycznie powód, by aż tak się wściekać?
 - Tak szczerze to zastanawiałem się, ale nigdy nie oglądałem. - powiedział to nagle z wyraźną obojętnością. - Prawdziwy mężczyzna nie ogląda gejowskich pornoli.  - prychnął. Chyba go wkurzyłem swoim nagłym naskokiem.
- Powiedział prawdziwy mężczyzna, który nie potrafi znieść sam swoich problemów rodzinnych. - zaszydziłem z niego, gdyż sam wcześniej zrobił to samo. Nie umiałem panować nad złością. Wiedziałem nawet teraz, że będę tego żałować. Marcin wstał i uniósł dumnie podbródek, mierząc mnie z góry, choć był niewiele niższy ode mnie. Chwila ciszy, napięta atmosfera, kilka głębszych wdechów z mojej strony. Nic to nie dało, gdyż dosłownie moment potem dostałem w szczękę z pięści, co mnie nieco zamroczyło i odsunąłem się dwa kroki w tył. Zacisnąłem pięści, ale nic nie zrobiłem dalej. Marcin był gotowy do obrony, ale ja na tyle szybko zapanowałem nad emocjami, że nie miałem zamiaru go uderzyć.
- Wypierdalaj stąd.
Bez słów skierował się do wyjścia, zabierając ze sobą rzeczy. Stanął w progu i spojrzał na mnie.
- Zadufany z ciebie frajer, wiesz? Wolisz na mnie napierdalać, niż wcześniej wysłuchać. Żebyś potem nie był zdziwiony, że nic ci nie chcę powiedzieć. - zaśmiał się histerycznie i pogardliwie. - Ochłoń, mam nadzieję, że do jutra ci przejdzie.
Stałem w progu i wciąż zaciskałem pięści. Nie musiałem zamykać za nim drzwi, ale przynajmniej nimi nie trzasnął jak obrażona księżniczka. Zostając sam, w ciszy i razem ze swoimi myślami, moje nerwy opadały, a wtedy mój rozsądek zaczął robić mi wyrzuty a moje słowa.
Fakt, to była moja wina, a akcja była zbędna. Uznałem, że to był czas na małe pocieszenie i siadłem przed komputer. Włączyłem jedne z "tych" filmików, rozpiąłem rozporek i wsunąłem dłoń do swojego krocza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz