Rozdział 15

Po wyjściu Marcina zapadła cisza. Głucha, ciężka, męcząca. Jeśli miałbym ją prostolinijnie opisać, powiedziałbym, że była po prostu chujowa. Siedziałem w kuchni i paliłem ostatniego papierosa z mojej paczki.
- Że też to musi się tak szybko kończyć... - mruknąłem sam do siebie, spoglądając na palącą się fajkę. Czułem się wycofany z tej sytuacji i kompletnie wyprany z emocji, kiedy tylko złość z czasem uleciała wraz z dymem papierosowym. Dlaczego za każdym razem, gdy chciałem dobrze, wychodziło na gorsze? Gdyby mi na nim nie zależało, to nie wpychałbym tak nosa w jego sytuację. Może wtedy byłoby mu lżej. Prychnąłem, zauważając, że jego los najwyraźniej odruchowo stawiam nad siebie. Spaliłem do koca papierosa i poszedłem do swojego pokoju. Kolejny dzień i kolejny raz chcę zniknąć w grze i muzyce, tym razem mając nadzieję, że nic więcej mnie nie zaskoczy.

Na szczęście nic więcej się nie wydarzyło tego dnia, lecz myśli o Marcinie nie mogły mnie odstąpić choć na chwilę.

***

Otworzyłem oczy, kiedy zadzwonił cholernie irytujący budzik o 6:30. Poniedziałek. Szkoła. Po przebudzeniu byłem zadziwiająco innym człowiekiem i byłem negatywnie nastawiony na wszystko, przede wszystkim na wstawanie z łóżka o tej porze. Mógłbym się przyznać, że to moja wina, gdyż siedzenie przed komputerem do 3:00 nad ranem jednak wpływało na mój stan, ale po co?
Zwlokłem się leniwie z łóżka i usiadłem, chowając twarz w dłoniach, przypominając sobie wszystkie sytuacje z tego weekendu.
- Chciałbym zasnąć i obudzić się kilka lat później, by to wszystko samo się rozwiązało... - mruknąłem cicho pod nosem sam do siebie, po czym ziewnąłem. Wstałem i poszedłem do kuchni, gdzie siedziała matka i jadła śniadanie.
- Czeeeeść. - mruknąłem, kierując się do szafki i przeczesując moje włosy w nieładzie.
- Cześć, synuś. Jak się czujesz?
- Noooo... - odpowiedziałem na jej pytanie, nie wysilając się na nic bardziej produktywnego.
- A co z Marcinem?
- ... Nie wiem. - westchnąłem.
- Przynajmniej teraz cokolwiek powiesz o nim? Wczoraj nie byłeś skory do rozmowy.
Ano tak. Podrapałem się po głowie, przerywając na moment robienie śniadania. Wczoraj matka po powrocie próbowała porozmawiać ze mną na ten temat, ale zamknąłem się w sobie i udawałem, że nie słyszę.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. - odparłem nieprzytomnie, nie umiejąc zlepić swoje myśli w kupę.
- Jesteś z nim blisko, powinieneś wiedzieć, co masz mi powiedzieć.
Aluzja?
- Marcin nie chce nic z tym zrobić... Właśnie, mamo. - nagle sobie przypomniałem. Usiadłem przy stole, stawiając na nim talerz ze śniadaniem. - Wpadłem na pomysł, aleeee... Jest on dość... Bo czy Marcin nie mógłby z nami mieszkać? - spojrzałem uważniej na twarz matki, na co ona widocznie wyraziła swoje zaskoczenie tym pytaniem.
- Yyyy.... - zaczęła, przełykając jedzenie. - No wiesz, ale... To jest raczej niemożliwe. - zamrugała intensywnie. Wiedziałem, że ten pomysł nie był do zrealizowania, ale desperacja brała przewagę nad rozsądkiem.
- Ale gdyby zaczął pracować? - spytałem z nadzieją w głosie. - Za niedługo kończymy technikum, patrz, on poszedłby do pracy, nie byłaby ona z pewnością rewelacyjna, ale pewnie na tyle, by móc zapłacić za siebie na czynsz. No i mówię tutaj o przypadku, gdyby sam nie mógłby znaleźć nigdzie taniego mieszkania.
- Adrian... Nad tym trzeba się zastanowić. - odparła z westchnięciem i wstała, odnosząc swój talerz do zlewu. - Ja musze już iść do pracy, pa. - rzuciła i szybko skierowała się do pokoju. Usłyszałem jak zamyka drzwi za sobą, a ja akurat kończyłem swoje jedzenie. Wstałem i zacząłem ogarniać swój wygląd zewnętrzny, nakładając żel na włosy. Spojrzałem w lustro, przypominając sobie słowa Marcina, a dokładniej o tym, że związki homoseksualne uważa za patologię. Poczułem lekkie obrzydzenie do samego siebie. Zacząłem rozpamiętywać tę noc, którą spędziliśmy razem inaczej niż zwykliśmy. Poszedłem do przedpokoju, by się ubrać. Zabrałem plecak i wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz.
W drodze do szkoły czasem zerkałem do tyłu, rozglądając się gdzieś za Marcinem, niestety, nie spotkałem go. Wchodząc na teren zapyziałego technikum, jak zawsze, poczułem obrzydzenie do tutejszej społeczności. Szkoła była połączona z zawodówką. Część uczniów wyglądała jak wyrwana z horrorów. Szkaradni, pryszczaci, sepleniący, okularnicy lub wytapetowane dziewczyny z leginsami podkreślającymi ich tyłki. Co przerwę dziewięćdziesiąt procent uczniów wychodziło co przerwę na teren szkoły na papierosa, ponieważ dyrekcja nie potrafiła już nic z tym zrobić, mimo wielu zakazów. Żadnej lepszej szkoły to miasto nie mogło oferować.
Wszedłem do środka i skierowałem się na pierwsze piętro.
- Siemano Adrian!
Podleciał do mnie Łukasz, imprezowy przypałowiec, który wywalał moją deskę do prasowania prze okno ostatnio, czy coś w tym stylu, bo nie za bardzo umiałem sobie przypomnieć. Podaliśmy sobie dłonie na przywitanie.
- Jak tam po melanżu, stary? - zadał zaraz pytanie, a ja zaspanymi oczami spojrzałem na niego, przypominając sobie tamtą imprezę.
- Zajebiście. - odpowiedziałem, zmuszając się do uśmiechu. Przez to wszystko nie miałem nawet czasu, by pomyśleć o melanżu. Zupełnie, jakby to była kompletnie inna bajka od tej, którą obecnie przeżywałem. Kątem oka jak zbliżali się do mnie inni.
- Elo cwelo. - przywitał się jeden i drugi, witając się.
- Gdzie zgubiłeś Marcina? - spytał jeden na żarty i poruszył wymownie brwiami. Kumple z klasy śmiali się z nas, że często razem się trzymaliśmy, stąd powstały plotki, oczywiście i na szczęście w formie zabawy, że jesteśmy razem. Skrzywiłem usta, a potem brwi, zdając sobie sprawę z tego, że Marcin się nie pojawił.
- Nie ma go? - zadałem dość oczywiste pytanie. Spojrzałem przez okno na korytarzu, martwiąc się jeszcze bardziej.
- Wcięło go albo ma kaca po tamtym. - rzucił Łukasz, na co inni się zaśmiali. Ja również zmusiłem się do uśmiechu, choć wcale nie było mi wesoło i radośnie. - Tej, Adrian, kiedy robimy powtórkę? Tylko tym razem dłużej.
- Za tydzień. No pewnie że dłużej. - znów się zaśmiałem. Poczułem, jak ktoś poklepał mnie po ramieniu. Odwróciłem się i napotkałem twarz Dawida.
- Huh?
- No, stary, słuchaj, jak tam z Marcinem? Bo z tego co pamiętam, to jakoś dziwnie wyszło z tą policją. - spytał przyciszonym tonem, ale tak, że tamta trójka słyszała.
- ... Nie wiem.
- Słyszałem, że nie ma matki, więc wiesz, może tam w rodzinie ma jakieś problemy.
- Kij wie. - odpowiedziałem krótko i wzruszyłem ramionami. Z sekundy na sekundę odechciewało mi się rozmawiać z kimkolwiek, a z nimi w szczególności, dlatego zupełnie się wyłączyłem, spoglądając przez okno, dopóki nauczyciel nie przyszedł i nie otworzył sali lekcyjnej. Ze względu na to, że zawodowe kwalifikacje miałem już za sobą, nie musiałem się przykładać do nauki, a czas na lekcjach spędzałem z głową na ławce i wędrując myślami do Marcina. Mimo tego nie czułem się ani trochę wypoczęty, wręcz przeciwnie. Lekcje mijały bardzo powoli, a ja nie miałem najmniejszej ochoty integracji z ludźmi z klasy.

- Dobryyy, przepraszam za spóźnienie. - usłyszałem znajomy głos. Podniosłem głowę, a w drzwiach pojawił się Marcin. Oglądałem go, dopóki nie usiadł w ławce, jak się okazało, nie obok mnie. Skrzywiłem się. Widziałem, że uciekał ode mnie wzorkiem. Irytował mnie fakt, że zachowywał się jak pieprzony dzieciak. Zmarszczyłem brwi i odwróciłem od niego wzrok. Pomimo jego zachowań, wciąż chciałem porozmawiać z nim o jego sytuacji jeszcze raz i przedstawić mu mój plan. Pomimo tego, że czułem żal i ucisk w żołądku, gdy go widziałem. Pomimo tego, że stawałem na głowie i próbowałem wszystkiego i za każdym razem spotkałem się z odrzuceniem.
~ Niech robi co chce, mam na to wyjebane.

3 komentarze:

  1. Cześć.
    Nie powiem robi się coraz bardziej ciekawie. Choć przyznam ani trochę nie pojmuję zachowania Marcina, choć pewnie to jakiś sprytny plan jego ojca, aby odwrócić kota ogonem. Przez chwilę naprawdę uwierzyłem, że to szczera skrucha! Jestem ciekaw tego co zrobi teraz Adrian, chyba tak łatwo nie odpuści, a raczej znając realia, nie będzie potrafił. Ogólnie ciekawie, czekam na kontynuację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno głównym wytłumaczeniem na zachowanie Marcina jest to, że jest po prostu skomplikowany ze względu na to, czego doświadczył. Co do ojca, to również skomplikowana osobowość, sama nie jestem pewna czy to, co mówił było prawdziwe czy też fałszywe, ale jeszcze pewnych rzeczy o nim nie uwzględniłam. :D

      Dziękuję za pozytywny komentarz :))

      Usuń
  2. Na miejscu mamy Adriana nad niczym bym się nie zastanawiała tylko spakowała sama Marcina i zabrała jak najszybciej z patologicznego domu. Jeden cios, jeden zły upadek lub chwila załamania i chłopaka może nie być. Widać, że Marcin chce pomocy mimo iż czasami inaczej się zachowuje. Psycholog i cała reszta później...

    OdpowiedzUsuń