Rozdział 30

Kolejne dni przebiegły w miarę spokojnie. Przed spotkaniem zdążyłem jeszcze "skoczyć" po papierosy, których nie paliłem przez jakiś czas. Nie liczyłem dni, ale przerwy były  dla mnie niesamowitym wyczynem. Od wczoraj stałem pozytywnie nastawiony, więc w dobrym humorze i wiedziony świetną muzyką, udałem się w miejsce spotkania. Ja, jako jeden z niewielu, nie pomyślałem porządnie o zrobieniu prawa jazdy, dlatego ja, jak i Marcin, musieliśmy się z kimś zabrać. Włożyłem fajkę do ust, zanim jeszcze Mateusz zdążył zajechać swoim samochodem. Lubiłem być po prostu przed czasem. Może dlatego, że miałem go za wiele. Poddałem się swojemu złemu nawykowi i czekałem. Nie trwało to długo, a na miejscu pojawił się Patryk z plecakiem oraz siatką w ręku. 
- Siemaaa Adrian! - rzucił na powitanie, rozkładając ręce. Uśmiechnąłem się jak głupi i uścisnęliśmy sobie ręce.
- No siema. Widzę, że już jesteś zaopatrzony.
- Zostały mi dwie flaszki z poprzedniej imprezy... - mruknął, rozkładając na moment siatkę, by dojrzeć jej zawartość.
- Dwie? Czekaj... Nigdy nie słyszałem o tym, żeby wódki był aż taki nadmiar, by na drugi dzień aż dwie zostały nietknięte. - stwierdziłem i uśmiechnąłem się złośliwie, biorąc kolejnego bucha.
- Kurwa, tutaj to akurat długa historia, więc nie oceniaj pochopnie sytuacji. - machnął palcem ostrzegawczo, oczywiście w formie żartu. - Powinieneś się cieszyć, że już obecnie jesteśmy w stanie powiedzieć, że mamy dwie wódki już zapewnione.
- Hm... - prychnąłem. - Jestem spod wyznania browara, ale pewnie i tak się wódki napiję. - stwierdziłem czysto refleksyjnie, wbijając wzrok w reklamówkę.
- No widzisz. Ze mną się nie napijesz? - rzucił typowym tekstem, aczkolwiek jego ton głosu i sposób bycia sprawiał, że to w jego wykonaniu było śmieszne, dlatego też znów parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową z dezaprobatą.
- No napiję... - przyznałem mu rację, kończąc fajkę i wypuszczając peta z dłoni.
- No, widzisz, chłopie, tak cię spiję, że wódka to jak woda będzie wchodzić.
- No, no, zobaczymy kto kogo spije. - uśmiechnąłem się i uniosłem wyżej podbródek. Patryk spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.
- Zakład, kurwa? - wyciągnął w moją stronę dłoń. Bez wahania, wiedziony żądzą udowodnienia swojej mocnej głowy, która tak naprawdę mocna nie była, uścisnąłem ją.
- O flaszkę?
- O flaszkę. Zero siedem.
W tym momencie zajechało auto na pobliski parking. Tuż po chwili wyszedł z niego Mateusz z uśmiechem na twarzy.
- Co tam, chłopaki? - rzucił na przywitanie, zastając nas ściskających sobie dłoń.
- Jesteś właśnie świadkiem zakładu. - powiedziałem podgłośnionym tonem, spoglądając na Patryka. - Kto kogo spije, wygrywa flaszkę. - dodałem, a Patryk tylko pokiwał głową i przyłożył dłoń do swojej lewej piersi, kiwając głową.
- O... Aha. - mruknął Mateusz. Podszedł i przeciął zakład. Następnie przywitaliśmy się z nim.
- Mati, co u ciebie? - rzucił Patryk, wkładając ręce do kieszeni od spodni.
- Wyszedłem zajarać, ale... - urwał i zerknął na mnie. - Z nadzieją, że Adrian coś przy sobie ma.
- Tsss. - parsknąłem. - Jasne. - wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyciągnąłem w stronę Mateusza. Ten poczęstował się i odpalił. Jako, że miałem towarzysza do palenia, sięgnąłem po kolejnego.
- Czej, to na kogo teraz czekamy? - spytał Patryk, zerkając to na mnie to na Mateusza.
- Marcina. - odpowiedziałem w tym samym czasie, co kolega. - Adam zgarnął laski. - dodałem obojętnie, wypuszczając dym.
- Adam? - spytał Patryk z ironicznym uśmiechem na twarzy. Zdawało się, że chciał powiedzieć coś więcej na ten temat. - A szkoda, bo bym z paniami z chęcią pojechał.
- Daleko nie jedziemy, a wszyscy spotkamy się na miejscu. - powiedziałem znów obojętnym tonem, kończąc powoli papierosa. Patryk tylko wzruszył ramionami. - Poza tym, chłopie, widujesz je prawie codziennie w szkole.
- Ach, szkoła to co innego... - machnął ręką.
- Chcesz mi powiedzieć, że zamieniasz się w boskiego Alvaro dopiero po szkole? - spytałem znów kąśliwie, na co Mateusz zaśmiał się pod nosem.
- Ty, ty, ty... Stąpasz po cienkim lodzie. - znów pogroził ręką.
W tym momencie zza murów budynku pojawił się oczekiwany Marcin.
- Minuta spóźnienia. - rzuciłem w jego stronę udając ostry ton głosu.
- Sory... - mruknął obojętnie, wyglądając jak cień człowieka. Westchnąłem cicho, od razu w zastanawiając się, czy to było tylko niewyspanie, czy znów coś się wydarzyło. Wziąłem głębszego bucha, obserwując bruneta, który się witał z resztą. Taki stan, w jakim przychodził Marcin, nie był rzadki, toteż nikt już nawet na to nie zwracał uwagi. Klasa po prostu przyjęła, że po prostu taki już był; często przymulony i ponury. Potem przystanął koło mnie. - Daj fajkę.
Wyciągnąłem paczkę i poczęstowałem go. Brunet rzadko palił. Głupią wymówką było mówienie, że papieros pomaga na nerwy, ale prawdą było, że wielu się tym zasłaniało. Jedną z tych osób był właśnie Marcin. Obserwowałem go przez dłuższą chwilę. W międzyczasie Patryk rzucił nieodgadnione spojrzenie Mateuszowi. Na moment zapanowała dziwna cisza i atmosfera.
- Dobra, panowie, idziemy jeszcze na zakupy. - oznajmił Mateusz, rzucając kiepa na ziemię. Skinęliśmy głową i ruszyliśmy do pobliskiego, mniejszego sklepu. Marcin skończył swojego papierosa w drodze. Oprócz alkoholu, kupiliśmy żywność. Tak na prawdę to powinniśmy byli oprócz żywności kupić alkohol, ale nasze mieszczańskie priorytety były nieco inne. Będąc spod wiary browara, na dobry początek zaopatrzyłem się w sześciopak. Stojąc obok bruneta przy regale z piwami, zerkałem na niego kątem oka.
- Wszystko w porządku? - spytałem, sięgając po piwo w butelce.
- Jest lepiej niż mogło być. - odparł z dziwnym uśmiechem na twarzy. Nie wiedziałem, co się kryło za tą odpowiedzią.
- Czyli?
- Po prostu sam fakt, że udało mi się wypierdzielić z domu wystarczająco mnie satysfakcjonuje. - dopowiedział, wzdychając i biorąc po głębszym zastanowieniu sześciopak polskiego piwa.
- Czyli nie jest źle. - podsumowałem, idąc za brunetem do kolejki.
- Dokładnie. - potwierdził.
Wzięliśmy swój ekwipunek po kupieniu i skierowaliśmy się do wyjścia. Wrzuciliśmy produkty do bagażu, tak samo jak i plecaki. Usiadłem z przodu, posyłając krótkie spojrzenie w stronę Marcina, który usiadł z tyłu razem z Patrykiem.
- Zimne łokcie, panowie. - rzucił Mateusz, kiedy już wyjeżdżał z parkingu i puścił pochwili na prawie cały regulator jakiś dubstepowy remiks, a szyby zostały opuszczone, niezależnie od tego, że było zimno. Głowy i nogi same automatycznie zaczęły chodzić w rytm. Jechaliśmy przez rynek, więc w ten niedyskretny sposób dawaliśmy o sobie znać. Impreza na miarę ślubu, tylko o wiele mniej kosztowna.

***

Na miejscu była reszta ekipy. Zmawiając się razem, ruszyliśmy w stronę wynajętego domku, które miało trzy pokoje wystarczające, by nas pomieścić. W środku znajdował się większy pokój na wzór salonu. Elektryczność zapewniona, woda zapewniona, więc byliśmy nieźle urządzeni. W każdym z pokoi znajdowało się po trzy łóżka.
- My śpimy razem we dwie. - oznajmiła Magda, przytulając się do Aśki.
- Uuu, będzie lesbian party? - spytał z udawaną i nadmierną nadzieją w głosie Patryk. Dziewczyny zaśmiały się pod nosem.
- Tak, pewnie.
- A mogę dołączyć do was? - spytał, składając dłonie w błagalny uścisk.
- Raczej nie... - odpowiedziała jedna z nich.
- Patryk, spokojnie, wszyscy wiemy, jak to się skończy, kiedy już się wszyscy napiją. - zażartował Adam, stawiając plecak przy łóżku w pokoju. Bez bezpośrednich ustaleń, Marcin i ja również rozłożyliśmy swoje rzeczy w tym samym pomieszczeniu co blondyn. - Ach, wy... Rozumiem, że będzie trójkącik? - puścił oczko w moją stronę i wyszedł z pokoju do salonu. Ja natomiast uniosłem brew, a Marcin zdawał się tego nie słyszeć. Nachyliłem się w stronę bruneta.
- Albo jestem przewrażliwiony albo od czasu, kiedy dowiedział się, że będzie z nami na wycieczce to... No wiesz.
Marcin spojrzał na mnie, marszcząc brwi, czekając na dokończenie mojej myśli.
- No wkurwiać mnie zaczął, krótko mówiąc. - dokończyłem i westchnąłem, zerkając w stronę drzwi, by się upewnić, że blondyna nie było przypadkiem tuż za ścianą. - I mam wrażenie, że dzisiaj się nie obejdzie bez jakiejś drobnej afery.
- Też mi się tak wydaje, ale najwyżej się go sklepie po ryju i tyle. - mruknął w odpowiedzi, rozpakowując się. Widząc, jak się schyla, złapałem do za pośladek, kompletnie ignorując temat, na który przed chwilą mówiliśmy. Wtedy wyprostował się szybko. - Ja pierdole, nie tutaj gdzie są ludzie. - niemal warknął na mnie, na co ja uśmiechnąłem się kącikiem ust.
-  Przepraszam. - odpowiedziałem tylko tyle, unosząc dłonie ku górze. Zdążyłem zauważyć jak Marcin spoglądał w stronę drzwi, a potem gwałtownie się przybliżył w moją stronę i złapał mnie za podbródek, by pocałować mnie krótko.
- Nie rób tego tutaj, bo będę chciał więcej. - dodał już absolutnie przyciszonym głosem.
- Jak tak mówisz, to ja tym bardziej. - odparłem, przeczesując włosy. To nie było odpowiednie miejsce czy też czas na takie zabawy. - W takim razie chodźmy do reszty bandy. - machnąłem ręką i skierowałem się w stronę drzwi, by zaraz dołączyć do reszty.
- Dzisiaj pogoda dopisuje, to możemy się powłóczyć po okolicy. - zaproponował Michał, siedząc na kanapie z nosem w swoim tablecie. - Jeździłem kiedyś tutaj często na rowerze, jest tu dużo ciekawych szlaków z ciekawymi widokami.
- Ja nie mam nic przeciwko. - zadeklarowałem się, podchodząc do okna i spoglądając na pobliskie jezioro.
- Ja też nie, w końcu nie będziemy chlać tak wcześnie.
- Patryk - zaśmiałem się pod nosem. - Czy twoje myśli kiedykolwiek nie kręciły się wokół alkoholu?
- Tak. - odparł z dumą. - Zdarzało się.
- To jak, zbieramy się?
- Ok.

5 komentarzy:

  1. No no nooo niezle sie rozkreca zobaczymy co dalej....

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham <3 czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa dni i będę śledzić dalsze losy. Bardzo fajna historia. Nie czepiam się drobnych błędów, ogólnie jest dobrze językowo, tekst czyta się bardzo przyjemnie. Jest na poziomie :).

    Opowiadanie się nie nudzi, bo są zwroty akcji. Teraz dorzuciłaś knującego Adama i temperatura wzrosła :), człowiek skręca się z ciekawości. Oby tak dalej.

    Żywe dialogi pomiędzy grupą znajomych, gadają tak jak moje ziomki ;). Pierdoły i przekleństwa co drugie słowo. Bdb :)

    Weny i szybkości pisania życzę :P

    OdpowiedzUsuń