Rozdział 13

Czarna Dziura Marcina.

Obudziłem się w łóżku, w cieple i czułem się okropnie. Zmarszczyłem brwi, jeszcze nie otwierając oczu. Mój żołądek miał się tak, jakby były w nim trociny. W tle słyszałem dźwięk działającej telewizji. Przekręciłem się na bok, czego mój brzuch nie zniósł zbyt dobrze. Otworzyłem w końcu oczy, znajdując się na brzegu łóżka, spojrzałem w dół, gdzie znajdowało się wiadro zabrudzone najwyraźniej zwartością mojego żołądka. Jęknąłem pod nosem i przekręciłem się z powrotem na plecy.
- No proszę, ktoś tu w końcu się obudził.
Jego głos był jakoś tak irytujący albo po prostu obleciał mnie wstyd wyolbrzymiony kacem. Założyłem dłoń na oczy.
- Mam prześwity, ale... Co dokładniej się działo?
- Hm... - chwila ciszy. - opowiem ci zakończenie tej fascynującej historii o zarzyganym pustelniku, jeśli opowiesz mi początek.
Zawsze musiał być cholernie ironiczny i mówił takie głupoty z łatwością. Westchnąłem.
- Nie chciałem wrócić do domu tak bardzo, że wolałem uciec i wspomóc się wódką, ale trochę mi nie wyszło...
- Trochę bardzo. - nawet jeśli mówił spokojnie, to wiedziałem, że był zły. - Potrzebujesz psychologa, mistrzu. Skoro nie chciałeś wrócić  do domu, to mogłeś zostać u mnie, a ty wyszedłeś stąd tylko po to, żeby jak niedojrzały frajer powłóczyć się po mieście cholera wie ile i gdzie dokładniej. Masz problemy ze sobą.
- Nie planowałem nie wracać, to był spontaniczny plan, tak samo jak kupienie flaszki. - uśmiechnąłem się sarkastycznie na wzmiankę o problemach. - Spostrzegawczy jak zwykle.
- Nie zaczynaj. Nie mam już sił powtarzać ci, że się o ciebie martwię, nie mam sił już do ciebie docierać, nie mam już sił przekonywać cię, że jestem przy tobie, nie mam już sił oferować ci cały czas pomoc.
W jakiś sposób te słowa sprawiły, że nie wiedziałem co powiedzieć, nawet jeśli przez chwilę miałem ochotę powiedzieć "nikt cię o to nie prosił". Adrian brzmiał na naprawdę zmęczonego. To były zaledwie dwa albo... Trzy? dni odkąd dowiedział się konkretnie o moich problemach, ale wcześniej się tego domyślał.
- Dlatego tym razem, jeśli będziesz chciał po prostu wyjść, to nie będę cię powstrzymywał. - dodał twardo, na co ja zdjąłem dłoń na chwilę z powiek, by spojrzeć na jego sylwetkę, odwróconą do mnie tyłem. Nie zerkał na mnie ani na moment, a ja cicho zacząłem domagać się minimalnej uwagi z jego strony. Przez dłuższą chwilę panowała nieprzyjemna cisza.
- Przepraszam. - zacząłem zachrypniętym głosem. - Gdybyś tego nie wiedział, byłoby lepiej i chyba zdałem sobie sprawe z tego, że to ciebie przerasta tak samo jak i mnie.
- Kurwa mać. - wzdrygnął się i odwrócił w moją stronę. -  Mnie nie przerasta twoja sytuacja, mnie przerasta to, że nie potrafisz się wziąć za siebie, by coś z tym zrobić. Jesteś pierdolonym tchórzem. - rzucił pilotem od telewizora o podłogę, a ja podniosłem się do pozycji półsiedzącej, spoglądając na niego szeroko otwartymi oczami.
- Co z rodzicami...? - zadałem głupie pytanie nagle, widząc jego wybuch.
- Nie ma ich. - odpowiedział nieco rozjuszony. Wstał i zaczął iść w stronę łóżka, na którym leżałem. Nie spuszczałem z niego wzroku. Usiadł obok mnie. - Zależy mi na tym, byś żył, byś wiódł lepsze życie. - odwróciłem głowę. - Zależy mi na tobie, wiesz?
Serce zabiło mi szybciej.
- To... Niemożliwe byśmy... To jest chore, by dwóch facetów... Robili to... - bełkotałem pod nosem, czując się fatalnie i coraz gorzej. Mój żołądek sie przewracał. Widziałem kątem oka Adriana, który zdziwiony, wahał się nad odpowiedzią.
- Ale to wcześniej przecież...?
- To wcześniej było impulsem... - schowałem twarz w dłoniach. - Każdy twój dotyk przypominał mi o nim. - czemu mówiłem o takich rzeczach? Zacisnąłem szczękę. Czułem na sobie jego wzrok. Chciałem uciec, znowu.
- Nie wiedziałem. - odpowiedział, w tym samym momencie ja zerwałem się z łóżka, siadając na jego brzegu, przecierałem twarz dłońmi. - Rozumiem. Znowu spierdalasz. Miłej podróży.
Słyszałem jak Adrian wstał i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie było ich na tyle dużo, by pociekły po policzkach. Kierując się emocjami, wstałem i wszedłem do łazienki, mijając po drodze próg kuchni, opłukałem wiadro i postawiłem tam na podłodze. Potem poszedłem do przedpokoju, by sie ubrać i wyjść z domu Adriana. Tym razem z głębokiej rozpaczy i dziwnego żalu, zamierzałem przyjąć z "na klatę" problem ze swoim ojcem.

2 komentarze:

  1. Wow, naprawdę mnie wciągnęło :)
    Opowiadanie jest naprawdę dobre. Nawet nie przeszkadzają mi liczne przekleństwa i zbyt prosty język. Ma to swój urok i wprowadza pewną aurę do opowiadania. Choć na początku podszedłem do tego negatywnie w stylu:"Kolejne opowiadanie skrzywdzonego geja, żyjącego w typowym czarnym świecie", a muszę przyznać, że się pomyliłem.
    Relacja Adriana i Marcina jest trudna i tu muszę przyznać bardzo fajnie wykreowałeś postaci. Chłodnego i powściągliwego Marcina oraz ciepłego Adriana. No, ale jak widać po rozdziałach to kwestia wychowania. Podobał mi się też wątek ojca(po za tym, że jest skurwielem-to fakt), że opisałeś czemu tak się zachowuje.

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, naprawdę bardzo dziękuję za opinię obiektywnego oka. Zależało mi na tym, by Marcin nie był mylony właśnie z emo gejem w szarym świecie, ale nie byłam pewna, czy uzyskałam ten "efekt". Miło wiedzieć :D
      Tak samo zależy mi na uzasadnieniu zachowań bohaterów, ale oczywiście byleby nie podawać wszystkiego na tacy.

      Jeszcze raz dzięki c:

      Usuń