Rozdział 21

Dzisiaj miałem kolejny sen, w którym molestowałem swojego syna. Ciągle mi się to śni. Ciągle towarzyszy mi zmęczenie. Cały czas wędruję między trzema światami; pracą, domem, myślami. Te trzy światy są kompletnie różne, inne, oderwane od siebie. Mam pełną świadomość, że robię to, co robię. Mam pełną świadomość, że nikt tego nie wie, a mógłby.
- Czy poszkodowana może opowiedzieć dokładniej, co winny zrobił dnia dwudziestego lipca dwutysięcznego dwunastego roku? - słyszałem swój głos. Trwało kolejne rozpatrywanie sprawy w naszym sądzie rejonowym. Wlepiłem wzrok w ofiarę gwałtu. Kobieta była roztrzęsiona i wyraźnie było widać, jak wiele trudu przychodziło jej myślenie o tej traumatycznej sytuacji, a co dopiero o niej mówić.
- Wysoki sądzie... Była już późna noc. - zaczęła dość cicho. - Pamiętam idealnie, jak ktoś do mnie dzwonił, więc odebrałam. Nie wiem czemu, ale idealnie pamiętam obraz wyświetlacza mojej komórki. Słysząc głos mojej najbliższej znajomej Anny, spojrzałam przed siebie i wtedy zostałam uderzona czymś mocno w głowę. Później obudziłam się--
Skierowałem wzrok na oskarżonego. Taki sam człowiek jak inni.

Nie.

Taki sam jak ja.

Przecież zamiast niego, tam mogłem stać ja.

Ocknąłem się sam w porę.
-  Teraz nastąpi rozpatrzenie sprawy w sprawie popełnienia przestępstwa w związku z Katarzyną G.

Coraz częściej przyłapywałem się na dekoncentracji.

***

Grubo po szesnastej zajechałem autem pod dom. Marcin już był w domu.
- Cześć! - krzyknąłem. W odpowiedzi usłyszałem pomruk z innego pokoju, który najwyraźniej również miał być przywitaniem. Fakt, że byłem jego życiową zmorą nie przeszkadzał mi w udawaniu idealnego, normalnego ojca, dopóki mój umysł był trzeźwy. Ściągając buty zauważyłem kątem oka jego sylwetkę przemykającego przez przedpokój, by odłożyć brudny talerz.
- Co dziś na obiad? - zapytałem, wlepiając w niego zmęczony wzrok. On nawet na mnie nie spojrzał.
- Warzywa na szybko z patelni. - stał przy zlewie i zaczął zmywać naczynia. Podszedłem w jego stronę, chcąc zwyczajnie sprawdzić stan naczyń i to, co znajdowało się na patelni, nie będąc do końca świadomy faktu, że Marcin odruchowo kulił się, kiedy tylko się do niego zbliżałem. Przelotnie spojrzałem na jego szyję, gdzie na skórze było pozostawionych kilka śladów.
- Jak tam w szkole? - spytałem nagle, kładąc dłoń na jego głowie, ten gwałtownie się wzdrygnął i odsunął, wypuszczając talerz rąk.

Rozbił się.

Widząc przerażenie w oczach syna, odwróciłem się i skierowałem się do pokoju. W ciszy.

***

Tego wieczoru powstrzymywałem się od alkoholu z powodu nagłych napadów wyrzutu sumienia i napływu presji pracy. Marcin nie wychodził dzisiaj więcej ze swojego pokoju. Do późnej nocy intensywnie o wszystkim myślałem. Myślałem nawet wtedy, kiedy próbowałem zasnąć. A kiedy już mi się udało, to budziłem się i wciąż myślałem.
Obudziłem się piąty raz z rzędu z nagle wzbudzoną we mnie nienawiścią wobec tego, który dobiera się mojego syna. Nie mogłem przecież tego przemilczeć. Targany tymi emocjami, które po prostu pojawiły się znikąd, zerwałem się z łóżka i poszedłem na górę, by wejść do pokoju syna. Zrzuciłem z niego kołdrę i obróciłem go za ramiona na plecy.
- NA PEWNO TO USUNĄŁEŚ?! - wydarłem się, czując pod sobą wzdrygnięcie. Przerażone, świecące i jeszcze zaspane oczy wlepiły we mnie swój wzrok. - USUNĄŁEŚ NA PEWNO?
- Co ty--
- PYTAM SIĘ COŚ!
- Usunąłem... - odpowiedział cicho.
- Wykasowałeś to doszczętnie?!
- ... Tak... Uspokój się.. - mówił cicho. Za cicho. I z trudem. Ja nagle zdałem sobie sprawę z tego, co znowu zrobiłem. Moje dłonie zacisnęły się mocno na szyi, a ja nawet nie wiem, kiedy to zrobiłem. Szybko puściłem go i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju. Położyłem się z powrotem do łóżka i znów usiłowałem zasnąć, choć wyrzuty sumienia robiły wszystko, by mi w tym przeszkodzić.Wyrzuty sumienia zmieszane z dziwną nienawiścią i miłością do Marcina nie dawały mi zasnąć. Byłem chory. Cholernie chory. Nienormalny. Powinienem się leczyć.

***

Miałem lekko podkrążone oczy, ale to nic. Ważne, że wyglądałem pozornie dobrze. Ważne, że wiedziałem, co chciałem zrobić w ten piękny dzień po pracy. Umówiony na spotkanie z detektywem, poszedłem w stronę niewielkiej, lecz przyzwoitej restauracji. Niemalże punktualnie, bo jednak trochę przed czasem, Pan Paweł wstawił się na odpowiednią godzinę. Mężczyzna w okularach, zwyczajnie ubrany, choć z twarzy wyglądał na osobą kompetentną, ruszył w stronę stoliku, przy którym się znajdowałem.

- Witam Pana, Panie Ksawery.
- Witam. - krótki, pewny uścisk dłoni, uprzednio podnosząc się z miejsca do pozycji stojącej dosłownie na moment. Następnie oboje przysiedliśmy. - Może od razu przejdę do konkretów. - nachyliłem się lekko w jego stronę i przyciszyłem tonu - Wynająłem Pana, gdyż podejrzewam swojego syna o... Pewne wynaturzenie, jeśli wie pan, o co chodzi.
- No nie do końca, Panie Ksawery.
- Chodzi o to, że mam podejrzenia, iż darzy swojego kolegę płci męskiej czymś więcej niż przyjaźnią. Chcę się upewnić, że tak jest. Ja nie mogę sobie pozwolić o zniszczenie reputacji przez taką sytuację, dlatego proszę Pana również o dyskrecję.
- Więc rozumiem, że mam ich śledzić, zebrać dowód i rozwiać Pana ewentualne wątpliwości?
- Dokładnie tak. Podejrzewam to od jakiegoś czasu, ale nie będę bezpodstawnie oskarżać syna. Sądzę, że ten sposób jest najlepszy i dzięki niemu będę mógł mu wybić z głowy te niedorzeczne rzeczy. Wie Pan, głównie zależy mi na zdjęciach.
- W porządku. Jak najbardziej rozumiem. Cena za taką usługę będzie wynosić dwa tysiące złotych.

Wszystko miało swoją cenę. Wewnętrzna frustracja tak właśnie mi podpowiadała. Zrobić wszystko, by uniemożliwić Marcinowi spotykanie się z Adrianem, którego uważałem za zagrożenie.

3 komentarze:

  1. Fajnie to wykombinowałaś. Ksawery zakochany w swoim synu, przynajmniej na to wygląda. Dobry pomysł, bo szczerze nie kleiło mi się, to że żałował tego co zrobił już go przeprosił, a potem znowu go zgwałcił. Nie mówiąc o tym, że Marcin wykasował filmik myśląc, że wojenny topór jest już zakopany. Ciekawe jak skończy się całą historia. Czuję, że Ksawery się wypali i przedawkuje leki z alkoholem. No i ciekawe jak Adrian sobie z tym wszystkim poradzi, musi naprawdę być zakochany, że to wszystko toleruje, chociaż zastanawiam się jak długo jeszcze wytrzyma.
    Oczywiście jestem na bieżąco i czytam, przepraszam, że nie komentuję każdego rozdziału, ale jak mam zapieprz, to ni chu** żeby czytać, a tak wpadam raz na jakiś czas i nadrabiam zaległości. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, każdy może mieć zapieprz :D Może to nawet lepiej, że nie komentujesz każdego rozdziału, bo raz na jakiś czas przeczytanie takiego konstruktywnego komentarza sprawia naprawdę dużą przyjemność i motywuje c: Dziękuję. :D

      Usuń
  2. Super! pisz dalej :DD

    OdpowiedzUsuń